Każdy niemal właściciel strony internetowej spotyka się ze skrótem “SEO”. Jest to szereg działań, związanych z optymalizacją witryny, co przyczynia się do jej lepszego lub gorszego pozycjonowania w wyszukiwarce. Wiedza o tym, czym jest SEO, jest powszechna, choć nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jakie działania w jego obrębie można stosować. I tu spotykamy się z terminami “white-” i “black-hat SEO”.
Kilka słów o pozycjonowaniu
W całym internecie istnieją miliony stron internetowych. Jest sprawą oczywistą, że Google (czy każda inna wyszukiwarka) chce zaoferować internautom jak najlepsze dopasowanie wyników wyszukiwania do wpisywanych przez nich fraz. Z tego powodu każda z wyszukiwarek kieruje się szeregiem reguł, na podstawie których poszczególne strony umiejscawiane są na różnych pozycjach w wyszukiwarce. Jest oczywiste, że wygrywają ci, których strony pojawiają się na pierwszej stronie wyszukiwarki. Z założenia te serwisy, które wyświetlają się na drugiej, czy trzeciej stronie, mają nikłe szanse na przyciągnięcie klienta. Stąd od lat liczy się tzw. “Top 10” – albo “Top 5”, jak ktoś chce być naprawdę w czołówce. Są różne sposoby na to, by znaleźć się na tych pożądanych pozycjach. Niestety, nie wszystkie są zgodne z internetową etyką. Do takich działań właśnie zaliczamy “black-hat SEO” (BHS).
Czym jest black-hat SEO?
Dla rozróżnienia działań zgodnych z wytycznymi Google dla webmasterów i tych, które od nich odbiegają, wprowadzono terminy “black-hat SEO” i “white-hat SEO” – inaczej SEO w czarnym i białym kapeluszu. Wśród metod WHS mieszczą się te wskazane – takie jak dobra optymalizacja strony, korzystanie z wewnętrznych i zewnętrznych linkowań, troska o jak najwyższej jakości content na stronie, tworzenie treści przede wszystkim dla użytkownika – ciekawych, poprawnych językowo i merytorycznie.
Tych wytycznych od Google jest wiele (podobno czynników, które decydują o pozycji strony w wyszukiwarce jest około 200), a zadbanie o to, by nasza strona spełniała jak najwięcej z nich, z pewnością przybliża do wyższych pozycji.
Jednak część firm pozycjonerskich czy właścicieli stron internetowych decyduje się na korzystanie z technik niewskazanych. Przykładów BHS jest wiele: cloaking, czyli maskowanie treści (użytkownik widzi co innego, niż robot), keyword stuffing – upychanie słów kluczowych w treściach na stronie, co sprawia, że odbiorca widzi głównie zlepek słów kluczowych, generowanie stron bez wartości (tzw. thin content), ukrywanie różnych treści w kodzie strony, czy popularne dawniej SWL-e – czyli systemy wymiany linków, polegające na kupowaniu linków lub stosowanie zasady “zalinkuj mnie, ja zalinkuję ciebie”. Te metody, choć mogą przynieść pożądany skutek w postaci szybkiego wzrostu pozycji w Google, mogą też wyrządzić ogromną szkodę. Stosując takie techniki można być pewnym, że efekt nie będzie długofalowy i szybko przekonamy się, jak ciężko możemy za to zostać przez Google ukarani. Niestety, ze względu na niską cenę działań BHS, nadal są one spotykane. Warto jednak pamiętać, że dają one tylko krótkotrwały efekt, więc gra nie jest raczej warta świeczki.